Zadyszka na starcie, czyli Brylantowe narzekanie

Dlaczego korporacje są takie słabe w poznawaniu nowych ludzi na imprezach?

Bo nie mają nic na przełamanie lodów!

 

 

Ha Ha!

Tośmy się uśmiali jak norki… Aż mi doniczki ze ścian pospadały.

Tak na serio, to nie zaczynam tego artykułu od żartu bez powodu. Każdy oczywiście go doskonale zna, jednak grzechem nie napisać tego głośno. Panie i panowie:

MAMY MISTRZOSTWA!!! (choć nie wiem czemu ktokolwiek myślał, że może być inaczej).

Choć mnie najbardziej cieszy fakt, że będzie szansa zdobycia Alt Noisa, a że jest to moje ulubione ID, to już zacieram rączki (bez dziwnych skojarzeń) z niecierpliwością! Tymbardziej, że będzie je organizowała Planszostrefa! (ci mniej spostrzegawczy po prawej mają logo tego sklepu).

Oczywiście trzeba będzie się dostać do Warszawy, jakoś tam spędzić noc i wrócić o ludzkiej godzinie do Krakowa, aby w poniedziałek zdążyć do pracy, ale dla Brylanta i jego świty nie ma rzeczy niemożliwych!

Zanim przejdziemy do głównego tematu nie może zabraknąć Pro-Tipu! <sru!>

 

 

Z jednej strony fakt kolejnych Mistrzostw mnie cieszy, jednak patrząc wstecz na wszelkie większe turnieje nasuwa mi się pewna mało radosna myśl…

Może tylko mi się wydaje, może to ja jestem dziwny i wyolbrzymiam, ale czy nie uważacie, że meta Netrunnera nie zmierza w kierunku, który byśmy chcieli widzieć? Owszem pojawiają się nowe karty, które pozwalają na ciekawe taktyki i zagrania, ale ktokolwiek był na jakimś większym turnieju, doskonale wie, że jest to iluzja różnorodności. Na większych eventach prawie, że od czasów podstawki ciągle się tłucze te same schematy: FA i syfon…

Powiem wręcz i całkiem mało kulturalnie, że do wyrzygania!

Ba! Nie trzeba nawet jeździć na turnieje. Wystarczy spojrzeć na zwycięskie decklisty na Stimhacku. Pozycje, które odbiegają od tych utartych schematów są w bardzo dużej mniejszości i należy powiedzieć „niestety”.

W czym jest problem?

W tym, że po trochu zatraciła się (przynajmniej na razie) istota grania w Netrunnera: budowania serwerów, ich ochrony, blefowania itp.

Teraz wystarczy chronić centrale i walić z ręki projekt za projektem. Astro, Biotic, Trick of light, SanSan, Fast Track… Nie jest to ani przyjemne, ani ciekawe, gdyż każdy mecz zaczyna wtedy przypominać sprint do mety: kto będzie miał większe szczęście do dociągu wygra… Na błędy nie ma mowy.

Zabawne jest również to, że FFG zamiast starać się zachęcać graczy, aby właśnie odchodzili od takich nie wpływających zbyt dobrze na odbiór Netka taktyk, to jeszcze dokłada karty, które tylko wszystko ułatwiają…

Oczywiście druga strona barykady musiała się nauczyć dotrzymywać takiego tempa i stąd mamy niezwykle szybkich runnerów, którzy albo dzielą się na „syfoniarzy” albo „prepejdowców”. Obie taktyki pozwalają zarabiać duże ilości kredytów w momencie, co ponownie bardzo ujednolica wrażenia z rozgrywki płynące przeciwko takim taliom.

W tym przypadku również nie było inaczej: FFG znowu wprowadza dziwne karty, które jeszcze bardziej wzmacniają owe archetypy. Nie mogłeś znaleźć syfona? Masz do niego tutor. Chcesz jeszcze bardziej przeszkadzać? Dostaniesz niedługo dwa wirusy, które stanowią mini syfony w programie… Brawo. Nasze „ulubione” wydawnictwo wygrało internet.

Pewnie wychodzę na zrzędę, ale przynajmniej dla mnie obecny wygląd mety mocno psuje frajdę z rozgrywki Netrunnera. Oczywiście grać w niego nie poprzestanę! Bójcie się Boga, że możecie dopuszczać takie myśli do głowy.

Najbardziej smutne jest jednak to, że nic nie da się tutaj poradzić. Większość graczy idzie na łatwiznę i zamiast spróbować zrobić coś, co nie będzie podążało tymi utartymi schematami, to idą po najmniejszej linii oporu.

Po co w ogóle o tym piszę? Chyba, aby się łudzić, że ludzie może również zwrócą na to uwagę i na Mistrzostwach choć odrobinę będziemy mogli spodziewać się większej różnorodności talii… Myślenie nie boli, a osiągnięcie jakieś dobrego wyniku talią, która nie jest „modna” przynosi naprawdę bardzo dużą satysfakcję. Oczywiście jest to dużo trudniejsze, ale czy właśnie nie powinniśmy sobie stawiać pewnych wyzwań i ciągle podnosić poprzeczkę, zamiast niczym cepem torować sobie drogę najbardziej prymitywnymi metodami (nawet jak są one najskuteczniejsze).

Napiszcie proszę, jak Wy się na to zapatrujecie i czy macie podobne odczucia co do obecnego wyglądu sceny (choć ciężko nie zwrócić uwagi, iż zmian dużo nie ma od bardzo dawna). Miło byłoby wiedzieć, że nie jestem jedyny w takowym myśleniu.

Do usłyszopoczuciozobaczenia!